Ta’er to niezwykłe opactwo budyjskie, które jest niemalże całkowicie otwarte dla zwiedzających. Wygląda jak całe miasteczko, zajmuje wielkie wzgórze i sklada się z niezliczonych budynków. Jego architektura pełna barw to prawdziwa uczta dla oczu. Po uiśzczeniu opłaty za wstęp możemy zobaczyć jak funkcjonuje ten niezwykły klasztor.
Pierwszy budynek z dziedzińcem, jaki oglądam tego dnia mimo swoich jaskrawych barw jest dość straszny. Z kilku pieców unosi się zapach palonych ciał, a za barierek na pół przykrytych balkonów wyglądają martwe zwierzęta przyglądające się życiu na dziedzińcu. W kolejnym budynku na pod balkonami kilka osób klęka rzuca się na ziemie dotyka głową ziemi, wstaje u i tak w kółko. Moja znajoma, bardziej zaawanasowana w znajomości buddyzmu tłumaczy, że niektórzy idą tak całą drogę do Lhasy stolicy Tybetu. Mnisi, którzy praktykują ten typ pielgrzymki mają blizny na czole od ran powstałych w skutek ciągłego dotykania głową do podłoża. Pielgrzymi przede mną to jedak osoby świeckie.
Jedna z kobiet, które widzę podkłada sobie kawałek materiału pod głowę, żeby się przed uchronić przed ranami.
Wewnątrz tej części znajduje się drewniana sala modlitewna z 1594 roku, gdzie praktykuje się wspólną medytację. Zrobiłą na mnie spore wrażenie. Ogromna, zachwycająca jaskrawymi kolorami, po bokach stały niezwykłe rzeźby, sufity i ściany były bogato pokryte pięknymi obrazami. Dość to wnętrze kontrastowało z naukami Buddy, i pachniało religijnością i byciem na pokaz, a przecież nie oto w buddyzmie chodzi. Wokół chodził mnich z konewką z sitkiem i podlewał drewnianą podłogę. Jak to w Chinach bywa, nie wolno robić zdjęć, nawet bez flasha, ale udało mi się wykraść dla Was parę ujęć.
W klasztorze życe wydaje się być spokojne i radosne. Najmłodsi mnisi mają po parę lat i chodzą do szkoly znajdującej się w górnej części kompleksu. Niektórzy, nawet prawie dorośli gonili się po dziecińcu i walczyli ze sobą na niby.
Byłam też świedkiem niezwykłej ceremoni. Poczas której mnisi przywdziwali żłote czapki siadali w grupach, a przed każdą grupą jeden mnich ćwiczył przemawianie, nauczał. Nazywają się sektą Żółtego Kapelusza, jest to jedna z odmian budyzmu tybetańskiego.
W jednej z sal widziałam jak wytwarzają świece z masła. Potem można taką świecę zapalić w dowolnej intencji.
Po drodze widzieliśmy rodzinę z trójką synów i kilkoma workami dobytku. Właśnie przyprowadzili swoje dzieci do klasztoru. Dla biednych ludzi jest to najlepsza droga zapewnienia edukacji swoim potomkom.



Ta’er klasztor Xining





Praktycznie
Wyprawa jest w sam raz na pół dnia z Xiningu. Najlepiej dojechać do dworca autobusem numer 9, a nastepnie lokalnym autobusem. Można też wziąśc autobus nr 3 do końca a następnie taksówkę, której koszt nie wpownien przewyższyć 10 yuanów.
Wybierasz się do Chin? Może zainteresują Cię artykuły:
- Ile kosztuje wyjazd do Chin
- Xi’an – więcej niż Terakotowa Armia
- Góra Tianmen- spacer w chmurach
- Kraina Avatara Zhangjiajie- jak zwiedzać-informacje praktyczne
- Jak dojechać z Pekinu do Xian
- Nie przegap! Słone jezioro w Chinach- Chaka
- Kolej w Chinach
- 7 rzeczy w Chinach które Cię zszkokują
- Nocny spacer po Makau
- Fenhuang- najpiękniejsze chińskie miasto
- Małpia inwazja, czyli jak przeżyłam atak makaków w Krainie Awatara
- Xining- przedsionek Dzikiego Wschodu
- Jestem wegetarianinem – Komedia w 3 aktach. Miejsce akcji: Chiny